Schorowanemu 72-letniemu panu Benedyktowi, który jest po paraliżu, Tauron nakazał ni stąd, ni zowąd zapłacić za prąd 20 tys. zł. I bez sprawdzenia, czy nie ma pomyłki, odciął mu elektryczność. Zaś interweniującemu sąsiadowi powiedziano, że sam ma ustalić, czy ktoś w kamienicy nie kradnie prądu.

- Myślałem, że źle widzę, gdy zobaczyłem fakturę. Pomyślałem, że ktoś się pomylił, że wyślą jeszcze raz dobry rachunek. Tak się jednak nie stało - mówi ze łzami w oczach Benedykt Nowak z ul. Dekabrystów w Opolu.

Tauron wysłał mu rachunek z wyliczoną niedopłatą na ponad 9 tys. zł i cztery odcinki prognozowanego zużycia energii na 2,5 tys. każdy. Pan Benedykt łudził się, że padł ofiarą pomyłki do momentu, w którym pracownicy Tauronu odcięli mu we wtorek prąd, bo nie zapłacił wymaganej kwoty.

Mieszka w niewielkim, dwupokojowym mieszkaniu. Przeszedł paraliż prawej strony ciała, ma duże trudności z poruszaniem się, prawą rękę ma całkowicie bezwładną. Samo mówienie kosztuje go wiele wysiłku. Żeby powiedzieć parę zdań, musi co chwilę przerywać, nabierać oddechu.

- Skąd miałem zapłacić takie rachunki, jak ja mam 1400 zł emerytury. Po zrobieniu opłat nierzadko brakuje mi na jedzenie, chleb dostaję za darmo w jednej z piekarni, dają mi ten, co został z poprzedniego dnia - wyznaje ze łzami w oczach.

Został sam po tym, jak pięć lat temu zmarła jego żona, prawie dziesięć lat minęło, gdy syn wyjechał do Anglii. - Dzwoni raz na dwa tygodnie, jak mu się przypomni - wzdycha pan Benedykt.

- Nawet nie umiem utrzymać długopisu w ręce, żeby napisać odwołanie do Tauronu. Cały czas się zastanawiam, dlaczego mnie to spotkało. Nigdy nie zalegałem z żadnym rachunkiem. Mam stałe polecenie zapłaty w banku, więc jak tylko pieniądze wpływają na moje konto, bank wszystko płaci. Nigdy, nawet w zimie, mimo że mam ogrzewanie na prąd, nie miałem takich rachunków. Mam energooszczędne grzejniki ustawione na minimum. Najwięcej zapłaciłem 300 zł za miesiąc - opowiada.

Sytuację próbował wyjaśnić jego sąsiad, który od niedawna tam mieszka i pana Benedykta właściwie nie zna. - Ale jak usłyszałem o tym, jaki rachunek mu przysłali, to zdębiałem. Za taką kwotę można by oświetlić całe osiedle, a nie jedno mieszkanie. Było dla mnie oczywiste, że coś jest nie tak - mówi nam Marcin Sobolewski.

Zadzwonił do biura obsługi klienta w Tauronie. Rozmowa trwała ponad 20 minut, była rejestrowana. - Najpierw usłyszałem, że jeśli ktoś kradnie prąd z licznika pana Benedykta - jak zasugerowałem - to zgodnie z ich procedurami właściciel licznika musi wskazać, kto kradnie, i dopiero wtedy Tauron podejmie odpowiednie kroki. Ale to jeszcze nie wszystko. Gdy spytałem, czy ktoś mógłby przyjechać i sprawdzić ten licznik, bo może po prostu jest popsuty, to usłyszałem, że owszem, ale za przyjazd i sprawdzenie zapłaci pan Benedykt. To ma być podejście do klienta? - grzmi pan Marcin. - Czy w tym Tauronie nikt nie myśli? Czy nikomu nie przyszło do głowy, że coś jest nie tak, że schorowany emeryt w małym mieszkanku raczej nie zużyje tyle prądu? - pyta.

Poprosił o kopię nagrania, bo - jak mówi - w głowie mu się nie mieści, że można tak ludzi traktować, i dlatego chce, żeby wszyscy usłyszeli to na własne uszy. Pracownik Tauronu odpowiedział mu, że nagranie wyślą mu za dwa tygodnie.

Panu Benedyktowi pozostało wieczory spędzać przy świeczce, wpatrując się w ścianę. - Telewizor był dla mnie jedyną rozrywką, bo cały dzień jestem w domu. Nie mam nawet radia na baterie. Dobrze, że wodę mam ogrzewaną gazem, tak samo jak kuchenkę, bo nie przygotowałbym posiłku. Cieszę się, że posłuchałem teściowej i nie zdemontowałem pieca kaflowego. Teraz na stare lata przyjdzie mi w nim palić - wzdychał.

Zadzwoniliśmy do Tauronu z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy. Rzeczniczka Elżbieta Bukowiec po dwóch dniach odpowiedziała, że jeszcze w tym tygodniu u pana Benedykta zostanie podłączony prąd. A w przyszłym tygodniu zostanie zweryfikowany licznik, który najwidoczniej źle funkcjonuje, i zostanie podpisana ugoda z klientem.

- A co do rozmowy telefonicznej sąsiada z naszym konsultantem to udzielił on złej informacji, za co przepraszamy - powiedziała.

Pana Benedykt nie mógł wczoraj uwierzyć, że będzie miał prąd. - Nie może być! - powtarzał

źródło: gazeta.pl