Choć pożegnanie 2012 roku mamy już dawno za sobą, to w podczęstochowskiej Blachowni nadal dyskutują nad postawą burmistrz Anetty Ujmy podczas sylwestrowej zabawy pod chmurką. Pani burmistrz na progu urzędu miasta dorocznym zwyczajem nie tylko życzyła mieszkańcom wszystkiego najlepszego w 2013 roku, ale zachęcała też do wspólnego toastu. Szampan czekał na wszystkich na stoliku przy wejściu do budynku magistratu.

I być może sprawa noworocznego toastu przeszłaby w Blachowni bez większego echa, gdyby nie radna Edyta Mandryk, która na swoim blogu zachęciła mieszkańców Blachowni do dyskusji o morale pani burmistrz, nie wspominając, że złamano ustawę o wychowaniu w trzeźwości. Art. 14 ust. 2a ustawy o wychowaniu w trzeźwości mówi: "Zabrania się spożywania napojów alkoholowych na ulicach, placach i w parkach, z wyjątkiem miejsc przeznaczonych do ich spożycia na miejscu, w punktach sprzedaży tych napojów". Kolejkę po kubki z trunkiem uwiecznił na filmie pokazującym zabawę radny Andrzej Cierpiał.

(...) Piękna noc, dobre towarzystwo, szampańska zabawa, cóż więcej potrzeba. Tradycja spotykania się przed Ratuszem jest już tak długa, że nie jestem w stanie określić, kiedy był ten pierwszy raz. Sama miałam okazję już kilka razy uczestniczyć we wspólnym radowaniu się z okazji żegnania starego i przywitania Nowego Roku. Jednak pierwszy raz spotkałam się z sytuacją serwowania szampana mieszkańcom przez burmistrza. Być może gest ten był niezwykle miły i z pewnością wielu było zachwyconych tą niespodzianką, ale czy stosowny? - pyta radna Mandryk. - Czy głowie naszego miasta wypada publicznie częstować alkoholem mieszkańców? Czy burmistrz ma prawo kupować alkohol z naszych pieniędzy? Sama lubię się dobrze bawić i doceniam każdą dobrą zabawę, ale czy aby w tym przypadku nie przesadzono? Czemu sięgnięto po tak dwuznaczne środki przypodobania się wyborcom? Przyznaję, że dobra zabawa była na pierwszym planie, jednak, niestety, niesmak pozostał i chyba nie jestem jedyna, która tak uważa - pisze radna.

I zaczęła się dyskusja

–                    Przecież to jest sprawa do prokuratury, co pani pisze, że niby Pani Burmistrz za pieniądze podatników kupiła alkohol i potem częstowała nim mieszkańców? Nie wierzę, jeśli to prawda, to ktoś powinien skierować sprawę do sądu - skomentował internauta Janusz.

- Czytam i nie dowierzam. Byłam pod urzędem, ale szybko odeszłam. Jakaś młoda pijana kobieta zwymiotowała na środku ulicy, więc ten poziom zabawy mi nie odpowiadał. Co do częstowania alkoholem, jak pani pisze, przez burmistrza Blachowni, to dla mnie jest bulwersujące. Ale czy to nie radni dali pieniądze na zabawę pod urzędem? Czyż państwo nie wiedzieliście, na co idą pieniądze, że także na częstowanie szampanem mieszkańców? - napisała z kolei czytelniczka bloga radnej Mandryk.

- Gdybym wiedział, że będzie otwarty DARMOWY bar pod urzędem, to razem z chłopakami zaliczylibyśmy tę imprezę. Janusz, spokojnie z tym sądem, może to była kasa z puli na przeciwdziałanie alkoholizmowi, a osoba polewająca zasługuje na ukłony, jeśli tylko nie rozlewała na ziemię. Jeszcze tylko jeden sylwester i znowu wybory. Ale może wznoszący toast pomogą... a pamiętacie to hasło ostatnio często cytowane "towarzysze, pomożecie"... - kpi "spożywający".

To tylko niektóre z opinii wywołanych do dyskusji internautów. W mniejszości były głosy mówiące: sprawa jest na tyle błaha, że nie warto się nad nią pochylać.

Szampan nie był kupiony za gminne pieniądze

Co na krytykę o "namawianiu do picia alkoholu" sama pani burmistrz? Zapewnia, że szampan nie był kupiony za gminne pieniądze.

- Jest mi przykro, że pani radna zarzuca mi zjednywanie mieszkańców jakimiś niecnymi uczynkami. Jest jedyną osobą, która krytykuje mnie w taki sposób za toast symboliczną lampką szampana. Do tej pory dochodziły mnie tylko pozytywne głosy o stworzeniu fajnej tradycji witania Nowego Roku. Ci, którzy przyszli, naprawdę dobrze się bawili. Czy trzeba od razu wszystko zohydzać? Przecież w wielu miejscowościach w taki sposób wita się nowy rok i nikt nie nazywa tego rozpijaniem mieszkańców. Mnie by do głowy nie przyszło, aby nazywać to zjednywaniem sobie wyborców. Nie muszę w taki sposób zabiegać o ich względy, bo i tak ocenią mnie przy urnie wyborczej - argumentuje burmistrz Anetta Ujma. I podkreśla: zabawę zabezpieczała policja i strażacy. Nie odnotowano żadnych incydentów.

źródło: gazeta.pl  autor: Marek Mamoń